Terapia czaszkowo-krzyżowa, lub poprzedzająca ją chronologicznie osteopatia czaszkowa jest, jak większość technik manualnych, pochodną klasycznej osteopatii.
Wszystko zaczęło się od tego, że w roku 1899 młody i inteligentny dziennikarz William Garner Sutherland, studiujący w Kirksville osteopatię u samego twórcy tej metody, którym był Andrew Taylor Still, najwyraźniej nie bardzo chciał wierzyć autorytetom. Badając, bowiem rozłożoną na poszczególne kości czaszkę ludzką doszedł do wniosku, że „łuskowaty” wygląd łączących poszczególne jej części szwów czaszkowych sugeruje (wbrew temu, czego go uczono), że powinno być możliwe wykonywanie w nich minimalnych chociażby ruchów. Pracując dalej nad tym zagadnieniem stwierdził, że u osobników żywych takie właśnie ruchy – zmniejszające i zwiększające obwód, a zatem i objętość czaszki, są rzeczywiście wyczuwalne dotykiem. Ponieważ jednak te studenckie obserwacje były sprzeczne z obowiązującą – w gruncie rzeczy po dziś dzień – doktryną anatomiczną, Sutherland zrezygnował z dalszych badań, wracając do nich dopiero po 35 latach, już jako uznany autorytet osteopatyczny. Obmacując zarówno głowy pacjentów jak i swoją własną, stwierdził, że czaszki rzeczywiście zwiększają i zmniejszają swe zewnętrzne rozmiary w regularnych odstępach czasowych, w dodatku w sposób nie zsynchronizowany z rytmem oddechowym oraz tętnem, ponadto w dużo wolniejszych odstępach czasowych. Proces ten, ponieważ kojarzył mu się z ruchami klatki piersiowej, Sutherland nazwał pierwotnym mechanizmem oddechowym, uczniowie jego zaś dla uniknięcia nieporozumień terminologicznych nadali mu później nazwę rytmicznego impulsu czaszkowego, przy czym nazwa ta jest nieco nieprecyzyjna, jako że wyczuwalny jest on praktycznie w każdym miejscu ciała człowieka (ang. Cranial Rytmic Impulse- CRI).

Wg Sutherlanda szczególnie istotne znaczenie ma konieczność bezbłędnego różnicowania pierwotnego mechanizmu oddechowego z właściwym oddechem fizjologicznym i jego rytmem. Każde, bowiem uszkodzenie tego mechanizmu może pociągać za sobą chorobę, jako że wywiera on wpływ na całość układu nerwowego, a w efekcie i na systemy regulacyjne sterujące homeostazą. Terapia ta polega na delikatnym manipulowaniu i uciskaniu w obrębie czaszki, kręgosłupa i kości krzyżowej. Szereg eksperymentów, jakie przeprowadził na sobie samym przy użyciu specjalnie skonstruowanego hełmu uciskającego i unieruchamiającego określone kości czaszki potwierdził jego założenia, jako że udało mu się wywołać w ten sposób nie tylko bóle głowy, (czego oczekiwał), ale także dysfunkcje narządów wzroku, słuchu i równowagi, a nawet zmiany emocjonalne i charakteropatyczne, w zależności od rodzaju struktur mózgowych znajdujących się pod unieruchomioną kością. Z czasem przekonał się również, że tak jak określone uciski rękami mogą wywoływać objawy chorobowe, tak dostosowanie ich do mechanizmu rytmicznego impulsu czaszkowego może korygować jego zaburzenia, a przez to wpływać korzystnie na stan zdrowia. Na podstawie tych obserwacji opracował system subtelnych ułożeń rąk oraz chwytów terapeutycznych usprawniających ruchy poszczególnych kości czaszki, a przez to usuwających wspomniane objawy. Jest on obecnie częścią systemu osteopatii i nosi nazwę osteopatii czaszkowej.
Następców Sutherlanda było co najmniej kilku, że wspomnę takie nazwiska jak Magoun, Lippincott, Arbuckle, Paulus i Gehin, przede wszystkim zaś Upledger i De Jarnette. Podkreślić jednak należy, że i w systemach medycyny wschodniej praca z układem czaszkowo-krzyżowym jest od dawna znana. Najbardziej znanym kontynuatorem koncepcji terapeutycznych Sutherlanda jest współczesny amerykański osteopata John Upledger, który jak przynajmniej twierdzi, przekonał się do tej idei obserwując podczas operacji neurochirurgicznej pulsację opon mózgowych, niezgodną rytmicznie ani z tętnem ani z oddechem. Zawdzięczamy mu z jednej strony przede wszystkim z jednej strony uproszczenie, z drugiej zaś rozwinięcie w nieco innym kierunku systemu opracowanego przez Sutherlanda i przekształcenie go w tzw. terapię czaszkowo – krzyżową, która może być bezpiecznie wykonywana przez fizjoterapeutów i masażystów, ale także np pielęgniarki, psychologów i bioenergoterapeutów. Opracował również podstawowy program „10 kroków” systematyzujący postępowanie terapeutyczne w sposób szczególnie przydatny dla początkujących. Wyczuwanie rytmu pierwotnego mechanizmu oddechowego jest niekiedy trudne technicznie i niejednokrotnie wymaga wielomiesięcznych ćwiczeń, szczególnie dla osób rozpoczynających dopiero swą „przygodę” z terapią czaszkowo – krzyżową.
Upledger opracował również własny system, godny uwagi tzw. uwalnianie somato – emocjonalne. Są to techniki psychoterapeutyczne zorientowane na ciało. Obecnie koncentruje się on nad pracą z dziećmi z zaburzeniami rozwojowymi, osiągając rewelacyjne rezultaty. W latach 40-tych XX wieku (a zatem na prawie 30 lat przed Upledgerem), opierając się na nowoczesnych podówczas i obiektywnych podstawach fizjologicznych, wybitny chiropraktyk i osteopata amerykański Major Bertrand De Jarnette, skądinąd długoletni współpracownik Sutherlanda, doskonale znający stworzoną przez niego metodę, opracował własną metodę oddziaływania na system czaszkowo – krzyżowy, której w terminologicznym nawiązaniu do osteopatii nadał nazwy craniopatii dla działań na samej czaszce, zaś terapii potyliczno-krzyżowej dla działań na pozostałych częściach systemu. Zasadnicza i najistotniejsza różnica pomiędzy koncepcjami Sutherlanda i De Jarnette polega na tym, że ta druga opiera się nie na mechanizmie rytmicznego impulsu czaszkowego, a na głębokim i spokojnym, skierowanym na przeponę pogłębionym oddechu fizjologicznym, przy czym terapeuta aktywnie wpływa na przebieg zjawisk fizjologicznych. Podstawą jej są dobrze znane i zbadane zasady, dające się łatwiej zaakceptować przez świat medyczny. Istotną różnicę stanowi również wykorzystywanie przez De Jarnette technik wprawdzie bardzo delikatnych, jednak w naturze swej niewątpliwie manipulacyjnych. O ile jednak metoda Upledgera zarówno dzięki jego własnym publikacjom, jak i międzynarodowej działalności prowadzonego przez niego Instytutu jest coraz bardziej rozpowszechniona na całym świecie, szczególnie w środowiskach para- i pozamedycznych, o tyle bardziej „przyziemna” koncepcja De Jarnette’a jest jak dotąd zdecydowanie mniej znana i stosowana głównie przez terapeutów posługujących się stworzoną również przez niego bardzo efektywną i bezpieczną wspomnianą wcześniej metodą „łagodnej chiropraktyki”, zwaną terapią potyliczno – krzyżową. Sam Upledger, co dla jego poglądów charakterystyczne, podkreśla niemalże na każdym kroku szczególną rolę powiązań energetycznych pomiędzy terapeutą, a pacjentem.
Brzmi to mocno ezoterycznie mało, komu jednak wiadomo, że pojęcie bioenergoterapii jest w jego rozumieniu oparte na zasadach całkiem po prostu fizycznych. Udało mu się, bowiem wspólnie z izraelskim lekarzem Robertem Beckerem dokonać obiektywnych pomiarów napięcia mikroprądów przebiegających podczas zabiegu pomiędzy terapeutą a pacjentem, przez co podejście czysto intuicyjne zyskało obiektywną podstawę naukową. Nie zmienia to, rzecz jasna, faktu, że w chwili obecnej metodą tą, jak wspomniałem, w znacznym stopniu posługują się naturo- i psychoterapeuci, przedstawiciele zawodów paramedycznych (zwłaszcza, że w przeciwieństwie do De Jarnette’a, sam Upledger akceptuje włączanie do niej technik bioenergoterapeutycznych, reiki itp.).
Lekarze, fizjoterapeuci, „klasycznie” wyszkoleni masażyści, a przede wszystkim chiropraktycy często skłaniają się raczej ku bardziej „obiektywnej”, aktywnej metodzie De Jarnette’a (o ile, oczywiście, mieli okazję ją poznać, co w sytuacji zdecydowanej dominacji zwolenników Upledgera jest jeszcze dość trudne). Mamy tu, zatem wyraźną analogię do terapii manualnej kręgosłupa, gdzie dysponujemy szerokim zakresem równorzędnych w zasadzie metod – od klasycznej „twardej” chiropraktyki do tzw. technik „miękkich”. Patrząc z mechanicznego punktu widzenia, system czaszkowo – krzyżowy stanowi tzw. półotwarty system hydrauliczny. Stanowi go, jak wiemy, zespół opon twardych, wewnątrz którego znajdują się mózg i rdzeń kręgowy. Całość tej struktury jest, jak wiadomo, wypełniona płynem mózgowo – rdzeniowym. Podlega on stałemu procesowi odnowy, który jednak zarówno wg Sutherlanda jak i De Jarnette ma charakter nie ciągły a okresowy, czy też wręcz przynajmniej w pewnym sensie zrytmizowany. Dziać się ma to w sposób następujący, ponieważ wydzielanie się płynu mózgowo rdzeniowego odbywa się szybciej niż jego resorpcja, w momencie, gdy jest on wytwarzany – ciśnienie śródczaszkowe wzrasta. Dochodzi wówczas do rozszerzenia się czaszki, zarówno dzięki pewnej elastyczności kości, z których się składa, jak i przede wszystkim dzięki ruchomości w szwach czaszkowych. Ta pierwotnie czysto intuicyjna teoria zyskała w ostatnich czasach podbudowę naukową. Badania Pritscharda i Retzlaffa wykazały istnienie w szwach czaszkowych oprócz dość licznych włókien kolagenowych i elastynowych oraz naczynek krwionośnych również receptorów nerwowych oraz ich bezpośrednich połączeń ze splotami naczyniówkowymi. Retzlaff odnalazł ponadto aksony wychodzące z szwu strzałkowego, przechodzące przez opony mózgowe i docierające aż do ściany trzeciej komory. Herniou, Adams i Retzlaff niezależnie od siebie stwierdzili przy pomocy czujników piezoelektrycznych i pomiarów pola magnetycznego, że ruch w szwach czaszkowych rzeczywiście ma miejsce. Frymann zmierzył, że podczas tego ruchu obwód czaszki zmienia się w zakresie od 3 do 5 mm, zaś Greemann i Norton udowodnili eksperymentalnie, że ruchy czaszki o minimalnej skądinąd amplitudzie od 0,25 do 0,5 mm w 85% przypadków są prawidłowo rozpoznawane palpacyjnie. Rozciągnięcie się szwów pobudza, zatem znajdujące się w nich, reagujące na zmiany ciśnienia receptory czuciowe, co z kolei pociąga za sobą tzw. Negatywne sprzężenie zwrotne powodujące, że wydzielanie płynu w tym momencie się zmniejsza. Ponieważ jednak jego resorpcja pozostaje na tym samym poziomie, następuje odwrócenie proporcji pomiędzy produkcją a wchłanianiem na korzyść tego ostatniego, w wyniku, czego z kolei ciśnienie śródczaszkowe zaczyna maleć. Szwy czaszkowe nie są już, zatem napięte, receptory nie przekazują negatywnych meldunków, produkcja płynu ponownie zostaje podjęta i cały proces powtarza się od początku.
Podczas takiego cyklu obwód czaszki kostnej dorosłego człowieka zmienia się, w zakresie ok. 3-5 mm, co, dzięki przeniesieniu na powiększające te parametry mięśnie i skórę jest już wyczuwalne palpacyjnie. W pojedynczych szwach czaszkowych amplituda ruchów wynosi niekiedy nawet do 0,8 mm. Naturalny „rytm produkcyjny” płynu mózgowo – rdzeniowego, a co za tym idzie wyczuwalnych ruchów czaszki, przebiega zazwyczaj z częstotliwością 6 do 10 cykli na minutę, jest, zatem wyraźnie wolniejszy od rytmu oddechowego, o tętnie nawet nie wspominając. Jest on wyczuwalny szczególnie na powierzchni czaszki i na kości krzyżowej, dokąd przekazywany jest za pośrednictwem opony twardej rdzenia kręgowego, ale również np. na kończynach górnych i dolnych, które wykonują pod jego wpływem charakterystyczne mimowolne ruchy rotacyjne, czy też na innych częściach ciała leżących symetrycznie po jego obydwóch stronach. Całość tego procesu Upledger i jego uczniowie porównują chętnie do przypływu i odpływu morza. Podkreślić należy, że współczesne badania ultrasonograficzne, przeprowadzone przez Wallace’a i Jenkinsa potwierdziły istnienie tego rytmu w obrębie czaszki, Gunnegaard udowodnił jego istnienie w stawie skroniowo-żuchwowym, zaś Karni z współpracownikami przy użyciu czułej aparatury pletyzmograficznej wykryli go również w obrębie kończyn. Ponieważ podczas wymienionych badań mierzono i rejestrowano jednocześnie częstotliwość oddechu oraz tętna, nie ulega wątpliwości, że jest to rytm zupełnie odrębny i niepowiązany z nimi bezpośrednio. Podczas gorączki, jak również np u dzieci nadpobudliwych jego częstość może zwiększyć się i do 20, a nawet 40 cykli na minutę, natomiast u osób chorych, czy też bardzo wyczerpanych spaść może nawet do 3 – 4. Także i amplituda ulega wówczas wyraźnym niekiedy zmianom.
Przedstawiony mechanizm teoretyczny jest zarazem podstawą koncepcji terapii czaszkowo – krzyżowej wg Upledgera. Wszystkie działania manualne mają w niej charakter zdecydowanie bierny, opierający się na wyczuwaniu i wspieraniu rytmu czaszkowo-krzyżowego przez terapeutę, dostosowują się, zatem do własnego rytmu pacjenta. Działająca aktywnie, oparta na koncepcji teoretycznej De Jarnette’a metoda craniopatii podchodzi do tego problemu zupełnie inaczej. Według niej, bowiem najistotniejszy wpływ na cykliczne ruchy płynu mózgowo – rdzeniowego, który przemieszcza się „tam i z powrotem” ma rytm oddechowy, a to za pośrednictwem tzw. „pompy czaszkowo – krzyżowej”, której mechanizm wygląda następująco: W trakcie wdechu przepona kurczy się i obniża, „spychając” narządy wewnętrzne w stronę miednicy i krzyża, przy czym jednocześnie „prostują się”, a zatem i spłaszczają fizjologiczne krzywizny kręgosłupa, a to na skutek nacisku na lordozę odcinka lędźwiowego. Nacisk ten wypycha płyn mózgowo – rdzeniowy w kierunku czaszki, a wówczas komory mózgu przyjmując jego zwiększoną ilość rozszerzają się, zwiększające się zaś w ten sposób ciśnienie śródczaszkowe powoduje minimalne oddalenie się od siebie kości czaszki. Jest to, tzw. „pompa krzyżowa”. Podczas wydechu natomiast przepona rozkurcza się i unosi, pozwalając narządom wewnętrznym powrócić do ich naturalnego położenia. Skutkiem tego nacisk na krzyż i kręgosłup lędźwiowy zmniejsza się, zaś krzywizny kręgosłupa powracają do stanu wyjściowego, co z kolei umożliwia spłynięcie płynu mózgowego w kierunku krzyża. Komory mózgu obkurczają się, wyciskając jego zwiększoną ilość, zaś kości czaszki ponownie zbliżają się do siebie. Ten mechanizm nosi z kolei miano „pompy czaszkowej”.
Należy tu dodać, że stosowanie metody craniopatii, a zatem sterowanie tymi procesami za pomocą głębokiego i powolnego oddechu przeponowego wymusza niejako na cyklu produkcji i wchłaniania płynu mózgowo – rdzeniowego jego dostosowanie się do narzuconego rytmu „zewnętrznego”. Cóż, bowiem się w tym momencie dzieje? Związane z „pompą krzyżową” podwyższenie ciśnienia śródczaszkowego i rozszerzenie się szwów czaszkowych, poprzez negatywne sprzężenie zwrotne powoduje w znany nam już sposób wstrzymanie produkcji płynu mózgowo – rdzeniowego, natomiast skutkiem działania „pompy czaszkowej” jest jego ponowna produkcja. Jest to, zatem mechanizm podobny w skutkach do mechanizmu rytmu czaszkowo – krzyżowego wg koncepcji Sutherlanda, z tą jednak zasadniczą różnicą, że mechanizm wg De Jarnette’a jest wymuszony, natomiast rytm naturalny z konieczności się do niego dostosowuje, co zostało zresztą eksperymentalnie potwierdzone. Innymi słowy, rytmiczny impuls czaszkowy i pompa czaszkowo – krzyżowa, chociaż są biologicznymi mechanizmami o zupełnie innej naturze, w tym przypadku współpracują ze sobą i oddziałują na siebie wzajemnie, aczkolwiek jest to proces narzucony a nie naturalny. Efektywność obydwóch metod jest jednak praktycznie rzecz biorąc podobna.
W terapii czaszkowo-krzyżowej ważną role odgrywają również układy powięziowe, w tym szczególnie tzw. poprzeczne: dno miednicy, przepona, czy też górny otwór klatki piersiowej. De Jannette istotniejszą rolę przypisuje tu jednak znanym skądinąd w terapii manualnej miejscom przejścia mniej ruchomych odcinków kręgosłupa w ruchome. Terapia czaszkowo- krzyżowa w obydwóch jej omawianych formach prowadzi m.in. do zniesienia przykurczów mięśniowych, a przez to jest również pomocna w leczeniu wielu mięśniopochodnych stanów bólowych kręgosłupa, a nawet wad postawy (w tym szczególnie skolioz). Według De Jarnette’a jednak bardzo istotne jest poprzedzenie zabiegu czaszkowo – krzyżowego uwolnieniem kręgosłupa od zablokowań oraz skorygowanie zaburzeń statyki przy pomocy technik chiropraktycznych. Zwrócić także należy na profilaktyczna rolę zabiegów na systemie czaszkowo-krzyżowym, zwłaszcza w przypadkach dolegliwości związanych z pracą przy komputerze, czy też w prowokujących przykurcze mięśniowe pozycjach wymuszonych (np. u stomatologów). Terapia jest szczególnie wskazana dla osób przeciążonych pracą umysłową, znerwicowanych i zestresowanych. Powoduje uwolnienie chorób psychosomatycznych oraz nadmiernych, długotrwałych, negatywnych emocji, a jak wiemy stanowią one wg tradycyjnej medycyny chińskiej jeden z najważniejszych czynników chorobotwórczych. Rozluźnia napięte i skurczone mięśnie, co daje prawidłowy przepływ płynów limfatycznych i krążenia krwi. Płyny te wówczas krążą swobodnie, przenosząc składniki odżywcze i tlen, a zarazem zbierają i odprowadzają z organizmu toksyny. Z tego względu terapię powinien przejść praktycznie każdy człowiek. Niejednokrotnie jeden profesjonalnie wykonany zabieg wystarczy, aby pozbyć się wielu dolegliwości. Wpływa korzystnie, (co również zostało udowodnione) na wzmocnienie systemu immunologicznego, a zatem przynajmniej w pewnym stopniu chroni przed infekcjami a nawet alergiami.
Osoba poddająca się takiemu zabiegowi przeważnie już po pierwszym spotkaniu czuje się „jak nowonarodzona” i głęboko zrelaksowana, pozbywa się, bowiem przeważnie tak powszechnego dziś, szczególnie wśród osób pracujących umysłowo, odczucia „ciężkiej głowy”. Jest to, zatem doskonały sposób zarówno na uwolnienie się od reakcji stresowych jak i na likwidację napięć zarówno w ośrodkowym jak i obwodowym układzie nerwowym.
W sekcji O mnie znajdą Państwo potwierdzenie moich kompetencji i kwalifikacji jako licencjonowanego fizjoterapeuty. Zachęcam do pozostawienia opinii na temat mojej osoby po wykonanych zabiegach na moim profilu w Google+. W dziale Rehabilitacja, Terapia manualna, Chiropraktyka i Masaż leczniczy znajdą Państwo opisy poszczególnych zabiegów, jej historię oraz metody. W zakładce Zabiegi znajdą Państwo wszystkie wykonywane przeze mnie zabiegi w moim gabinecie.